Muzycy Ravela spóźniali się na próby,...
Muzycy Ravela spóźniali się na próby, czyli o pożytkach z orkiestry symfonicznej
Koncert orkiestry symfonicznej to wydarzenie, które trudno porównać z czymkolwiek innym. W czasach, gdy jesteśmy przyzwyczajeni do kilkuminutowych hitów słuchanie utworów o wiele dłuższych może być wymagające. No i koncerty dziś są o wiele bardziej dynamiczne, niż te typowe, w filharmonii.
Właśnie dlatego jest to doznanie tak ciekawe. Jesteśmy przyzwyczajeni do kultury obrazkowej, więc odruchowo staramy się zobaczyć. A muzyka? Cóż, otacza nas hałas, nieustannie towarzyszą nam jakieś dźwięki. I może dlatego na koncercie orkiestry symfonicznej można nie tylko słuchać, ale i trzeba patrzeć. Co więcej, mam wrażenie, że bardziej patrzymy niż słuchamy.
A jest to widowisko zaiste przednie. Kultura i sztuka to jeden z przejawów człowieczeństwa. Muzyka klasyczna, orkiestra symfoniczna to coś, co kojarzy się nam z tzw. kulturą wysoką. Można by spróbować wysnuć wniosek, że w takim razie jest to wysoki przejaw człowieczeństwa. A jako że kultura istnieje tylko pomiędzy ludźmi, więc tym samym jest to przejaw społeczeństwa.
Tezę tą można udowodnić nie tylko w sposób logicznego wynikania z przyjętych założeń, ale również empirycznie.
Przyjrzyjmy się orkiestrze. Zasiadają w sposób na pozór uporządkowany. Skrzypce razem, wiolonczele razem i tak dalej można by wymieniać. Można by powiedzieć, że poszczególne grupy społeczne starają się trzymać razem, ciągną do siebie. Jak to w życiu. Ale nie wszyscy siedzą, niektórzy stoją. Cóż, może się to wydawać niesprawiedliwe, że ktoś na starcie ma gorzej. Jak to w życiu. Przed orkiestrą jest dyrygent, czyli ten, który rządzi. Ale czy tak jest naprawdę. Przecież każdy muzyk ma przed sobą nuty. Będzie wiedział, co ma grać i kiedy. Pomimo tego dyrygent jest najbardziej aktywny. Sprawia wrażenie, że wszystko od niego zależy. No cóż, tak jak rządzący. I pewnie faktycznie ma tam na coś wpływ, ale najlepszy dyrygent swoim „machaniem” (przepraszam tu wszystkich dyrygentów i tych co się znają) nie spowoduje, że orkiestra zagra Mozarta, gdy ma w nutach Moniuszkę.
Dyrygent zresztą, tak jak i władze publiczne, niby zarządza całością, ale w trakcie utworu w zasadzie skupia się nie na całości, ale na poszczególnych muzykach, czy grupach. Patrzy i działa tam, gdzie jest „problem”. W muzyce chodzić może nie o problem wprost, ale o partie solowe, o głośniejsze wybrzmienie którejś sekcji. A takie na przykład kontrabasy rzadko zwracają uwagę dyrygenta. Grają swoje, robią to dobrze, na czas i w rytmie. Czyli nie trzeba im przeszkadzać.
Sama orkiestra też jest widowiskiem niesamowitym. Jedni siedzą i czasem grają, a zazwyczaj nic nie robią (pozdrowienia dla pana grającego na trójkącie). Inni zasuwają niemal cały czas (pozdrowienia dla kontrabasów). Niektórzy czasem wysuwają się na plan pierwszy, by potem zniknąć w tłumie, lub w ogóle zamilknąć. Z punktu widzenia każdego muzyka robota jest źle podzielona. Dopiero patrząc szerzej widzimy, że z tych elementów składa się harmonijna całość. Tak jak w życiu. Pomińmy tu aspekt wynagrodzenia.
Reasumując, w orkiestrze, jak w soczewce, skupiają się wszystkie aspekty życia. I chyba dlatego nie tylko słuchanie, ale i obserwowanie, orkiestry jest tak fascynujące.
LY
PS. No, ale o co chodzi z tymi muzykami Ravela. Wniosek jest prosty i wynika z obserwacji tego, jak rozwija się najsłynniejszy utwór tego kompozytora. Ravel dobrze wiedział, jak punktualni, lub nie punktualni, są jego muzycy. Pisał więc swój najsłynniejszy utwór według tego, w jakiej kolejności przychodzili muzycy. Nie wierzycie, zobaczcie i posłuchajcie Bolera. Tak to muzyka pozwala zobaczyć trochę przeszłość :).
Dodaj komentarz