Fundusze zewnętrzene, czyli jak wymyślec...
Fundusze zewnętrzene, czyli jak wymyślec problem, żeby go potem rozwiązywać.
Od kilku lat szalenie popularne stało się w samorządach „pozyskiwanie” środków zewnętrznych. Przyczyniły się chyba do tego w pierwszej kolejności fundusze europejskie. Ale źródła tej mody można szukać w wielu miejscach i pewnie ciekawe było by zbadanie tego problemu głębiej.
Skutek jest dziś taki, że każdy „pozyskuje”. Oczywiście oglądamy już zdegenerowaną formę tego pomysłu, bo dzisiaj wszędzie można „dostać” trzeba się tylko „starać”.
Wylano już może atramentu, by wykazać jak kuriozalną formę przybrały w naszym kraju tzw. programy rządowe. Te wszystkie rządowe fundusze polegały głównie na tym, by dać swoim i trochę reszcie, żeby nie marudzili. To jest oczywiście forma najbardziej wynaturzona i upolityczniona.
Nie widzę jednak głosów, które by dotykały istoty rzeczy. Wszyscy dyskutują o formie. Nikt nie odpowiada jednak na podstawowe pytanie:
Jakim cudem jest tyle pieniędzy w centrali, że mona w formie tych funduszy „rozdawać” je samorządom. Pomijam tu aspekt chorobliwego zadłużania państwa, drukowania pustego pieniądza itd. Skupmy się tylko na środkach z podatków.
Podatki są zbierane na dole. Co to znaczy? Płacą je ludzie, przedsiębiorcy. Wielkim nakładem sił i środków są zbierane i przekazywane do kasy państwa. Po czym również wielkim nakładem sił i środków tworzy się te „fundusze”, by transferować środki z powrotem na dół. Czy trzeba dodawać, jak nieefektywne jest to zarządzanie?
Mamy kompletnie odwrócone myślenie. Podatki powinny zostawać na dole, a ich część powinna być transferowana wyżej, żeby były środki na realizację zadań, zgodnie z zasadą pomocniczości.
Środki zewnętrzne generują jeszcze jeden gigantyczny problem dla samorządów. Nie realizuje się zadań które są priorytetowe, ale te, na które „jest kasa”. Skutek jest prosty do przewidzenia. Sypią się wodociągi, ale są środki na rewitalizację parków, więc do dzieła, praca wre w parkach. Wody nie będzie, ale będzie gdzie pójść na spacer. Władze samorządowe „skutecznie działają”, no bo przecież pozyskują środki. A to, że nie realizują zadania ważniejszego, nie ma znaczenia. Długofalowo działa to niekorzystnie dla samorządów. Z jednej strony pojawia się „uzależnienie” od środków zewnętrznych. Działają też one trochę znieczulająco na kryzys finansów samorządowych wywołany polityką rządów centralnych, szczególnie obecnego. Wreszcie trzeba zwrócić uwagę na efekt z podanego przykładu o wodociągach i parkach. Ludzie zaczynają mieć wrażenie, że samorząd nie wie, co jest potrzebne. Nie mamy wody, a oni inwestują w parki. To po co nam taki samorząd?
Tu dotykamy innego problemu. Fundusze zewnętrzne są przeznaczane na konkretne działania. Wygra się na drogę, ale nie na kanalizację. I buduje się drogę. Ale nagle za dwa lata są środki na kanalizację i już nową drogę trzeba ciąć. Bezsensu. Widać to szczególnie przy środkach unijnych w tej części, która jest niejako podzielona na gminy, powiaty i województwa, jako środki pozakonkursowe. Trochę na to, trochę na to. Jak w tym powiedzeniu „za mało żeby żyć, za dużo żeby umrzeć.” Już lepsze było by przyznanie puli środków i palety zadań. Zróbcie coś z tego wskazanego zakresu. A konkretnie co, niech wybierze samorząd.
Temat jest obszerny i może poszczególne poruszone wątki trzeba będzie rozwinąć. Albo omówić inne. Na zakończenie warto dodać, że samorząd ma realizować zadania własne i zlecone. Nie ma wśród nich zadania „pozyskiwania środków”.
LY