Działanie długofalowe, czyli odważ się...
Działanie długofalowe, czyli odważ się ponieść osobistą porażkę.
Podobno Winston Churchill powiedział kiedyś żartobliwie, że „demokracja jest najgorszą formą rządu, z wyjątkiem wszystkich znanych do tej pory ustrojów". Jak to z każdym dobrym żartem bywa, zawiera w sobie bardzo dużo prawdy, prawidłowego opisu sytuacji, czyli diagnozy, no i również proponowanej terapii.
Cóż można wywieść z tych słów premiera Wielkiej Brytanii z czasów II Wojny Światowej. Poza zgrabnym powiedzonkiem jest to cela ocena faktu, że demokracja jest źle oceniana przez wielu ludzi i nie jest ustrojem lubianym. Badacze z Centrum na rzecz Przyszłości Demokracji (Centre for the Future of Democracy) Uniwersytetu w Cambridge prześledzili ewolucję poglądów na temat tego ustroju od 1995 roku i odkryli, że odsetek obywateli krajów rozwiniętych niezadowolonych z demokracji wzrósł z 48 do 58 procent w 2019 roku. To najwyższy odnotowany dotąd wynik” (Podaję za: https://wiez.pl/2023/03/01/zemsta-wladzy-fragment/)
Churchill przytomnie jednak zauważa, że lepszego systemu nie ma. Cóż, niestety ludzie uczą się na błędach i to nie zawsze się uczą, a jak już się uczą, to na krótko.
Nie ma na tym świecie rozwiązań idealnych. Zawsze można doszukać się wad i zalet. Polityka polega m.in. na wybieraniu jednych opcji i odrzucaniu innych (decydowanie). Chciało by się dodać, że polega też na przyjmowaniu konsekwencji swoich decyzji, ale z tym bywa już różnie.
Jednym z niezbędnych warunków funkcjonowania demokracji jest kadencyjność. Można by pokusić się o stwierdzenie, że kadencyjność jest istotą demokracji. To właśnie w wyborach wyraża się „wola ludu”, która sprowadza się do pokojowej, bez użycia siły, zmiany władzy. Oczywiście, może to też być utrzymanie władzy na kolejną kadencję. Demokracje znają różne warianty kadencyjności. Brak ograniczenia liczby kadencji, liczbowe ograniczenie (zazwyczaj dwie kadencje), lub też wybór na tylko jedną (zazwyczaj wtedy dłuższą) kadencję. Każde te rozwiązanie ma wady i zalety, a ich omawianie nie jest celem tego tekstu.
Pomijając przypadek możliwości wybrania na tylko jedną kadencję, pojawia się u osób sprawujących władzę naturalna chęć do wygrania kolejnych wyborów i utrzymania władzy na kadencję kolejną. Sprowadza się do w praktyce, i w pewnym uproszczeniu, do planowania działań, które mogą zamknąć się w jednej kadencji i mają potencjał do przedstawienia ich jako „sukcesu” władzy. Nierzadko jest to możliwe. Niestety zazwyczaj sprowadza się do do myślenia „odcinkowego”, bez rozważenia dalszych konsekwencji podejmowanych działań. Drugim, negatywnym aspektem, takiego podejścia, jest unikanie tematów dużych, ważnych i kluczowych. Skupienie się bowiem na jednym zadaniu, nawet ważnym i społecznie oczekiwanym, radykalnie podnosi ryzyko poniesienia porażki i to z różnych przyczyn. Brak efektu może być spowodowany błędnymi decyzjami, pomyłką w założeniach lub inną przyczyną, leżącą po stronie decydentów. Ale może być też niezależny od sprawujących władzę, np. w toku przetargu zostanie wyłoniony wykonawca, który okaże się niesolidny, a nie ma możliwości zweryfikowania tego na etapie procedur. O wiele bezpieczniejszą polityką wydaje się więc stosowanie zasady „nie trzymania wszystkich jajek w jednym koszyku”, czyli realizowanie wielu, za to mniejszych, zadań, bo zawsze coś uda się zrobić i będzie można się „pochwalić”. Jak zaznaczyłem, jest to polityka bezpieczniejsza, ale czy na pewno lepsza? Można by spróbować porównać ją do sytuacji, gdy remontując dom kafelkujemy jedną ścianę w łazience, kupujemy część mebli do kuchni i łóżko podwójne do sypialni, ale z pojedyńczym materacem. Mamy przecież namacalne efekty naszych działań, jest gdzie „przeciąć wstęgę”, ale czy zrealizowaliśmy jakiś cel? Żadne pomieszczenie w domu nie jest przecież do końca funkcjonalne. Ta pokusa szybkich, kadencyjnych, efektów prowadzi ostatecznie do polityki nieracjonalnej. Czyli dokładnie takiej, jakiej wszyscy nie chcemy.
Tu pojawia się więc wątek porażki. Dotyczy to oczywiście porażki osobistej, czyli przegrania wyborów i utraty władzy w kolejnej kadencji. W zamian jednak pojawia się tylko jedna, może mała, może duża, satysfakcja. Dobrze zaprojektowane zadania, dobrze przygotowane i dobrze prowadzone niemal na pewno będą kontynuowane. Z pozytywnym rezultatem dla społeczności. Nie spodziewałbym się tu jednak, że po latach ktoś przyzna rację i podziękuję. Ale jeśli do polityki idzie się po coś innego, niż uznanie własnego geniuszu, to nie ma to większego znaczenia. Dobry pomysł stał się rzeczywistością i dobrze służy społeczności i to się liczy. Pomijam tu oczywiście cały aspekt „skuteczności” politycznej i inne wątki, nazwijmy je praktyczne i cząstkowe.
Można zauważyć, że demokracja polega na osiąganiu kompromisu, który wszystkim nie odpowiada, ale przynajmniej nie chcemy się pozabijać. Wymaga to jednak uznania, że nie ma idealnych kandydatów i idealnych rozwiązań. Potrzebna jest pewna chłodna rezygnacja, czyli uznanie, że pewnych efektów nie można osiągnąć, bo są one sprzeczne z interesami innych, W zamian można, a nawet trzeba oczekiwać, że pewne cele, pożądane przez inne grupy, nie zostaną zrealizowane, bo naruszają nasze interesy (Moises Naim „Zemsta władzy”, podaję za: https://wiez.pl/2023/03/01/zemsta-wladzy-fragment/). W uproszczeniu jest do dokładne przeciwieństwo postawy „płacę podatki więc wymagam”. Największy problem pojawia się jednak w tym właśnie miejscu. Jak głosującą większość przekonać do takiego myślenia. Bo chyba tylko uznanie tej sytuacji pozwoli decydentom odejść od polityki kadencyjności, w stronę działań długofalowych, bo co tu dużo ukrywać, spadnie ryzyko porażki z powodu „braku sukcesów”. Czy takiej demokracji uczymy? Mam wrażenie, że jest to powrót do rozumu, od którego dzisiejsza polityka odeszła już bardzo daleko, w stronę emocji i przekazów dnia.
Nie mamy jednak wyboru, musimy ciągnąć demokrację w stronę rozumu, ponieważ za zakrętem emocji czai się już władza autorytarna. Która będzie skuteczna, sprawna i będzie mieć idealne, jednie słuszne rozwiązania. Krótki przegląd władz niedemokratycznych szybko pokazuje, że zawsze kończy się to źle dla ludzi.
LY